Skip to main content
Eryk Lipiński katalog wystawy

UWAGA HA-GA!
Anna Gosławska-Lipińska
rysunki • ilustracje • plakaty

maj – czerwiec 2008

o wystawie

Pewne zjawiska, wydarzenia i postaci pokrywają się z czasem nieuchronną patyną. Oczywiście, trwale pozostają w pamięci osób danej generacji bezpośrednio z nimi związanych. Dla młodych jednak są niemal anonimowe. Dotyczy to również wielu wybitnych artystów znanych i popularnych w czasach swojej świetności, w tym także karykaturzystów. Młodszej części naszego społeczeństwa takie nazwiska jak, na przykład: Jerzy Zaruba, Kazimierz Grus, Mieczysław Piotrowski, Eryk Lipiński, czy też Anna Gosławska-Lipińska – znana głównie pod pseudonimem Ha-Ga, mówią stosunkowo niewiele. I w takich przypadkach dużą rolę ma do spełnienia Muzeum Karykatury, które przypomina te indywidualności właśnie.
Można powiedzieć, że rysunki Ha-Gi towarzyszyły mojemu życiu niemal od początku. Zaczęło się to wszystko od lektury „Świerszczyka”, a później poprzez  tygodnik „Świat” – który prenumerowali moi rodzice, aż po studenckie „odkrycia” w tygodniku „Szpilki”.
Ha-Ga gościła na łamach tych pism permanentnie, a była przy tym artystką zdecydowanie rozpoznawalną. Scenki obyczajowe złożone zwykle z dwóch postaci w profilowym ujęciu z charakterystycznymi, dużymi oczami były Jej wizytówką. Dialog pojawiał się pod rysunkiem, a nie – jak to jest teraz modne – w tak zwanych „dymkach”. Ha-Ga była wrażliwym, można powiedzieć bystrym obserwatorem polskiej obyczajowości lat 50-tych i 60-tych i to w bardzo szerokim zakresie. Od codziennych bolączek nękających przede wszystkim kobiety, po wnikliwą obserwację zjawisk zachodzących – na przykład – w modzie. Stworzone przez Nią postaci – pana i pani Karpuszko – weszły do kanonu polskiej satyry i humoru. Z reguły stroniła od polityki, chociaż sporadycznie tematy takie pojawiały się w Jej twórczości. Była świetną ilustratorką, znakomitą kolorystką, trafiającą w gusta i odczucia głównie dziecięcego odbiorcy.
Warto też wspomnieć, że w środowisku nie tylko artystycznym była powszechnie znana, jako pierwsza żona twórcy „Szpilek” a potem i Muzeum Karykatury – Eryka Lipińskiego.
Nie ten fakt jednak, ale wartości artystyczne zadecydowały, że nasze muzeum zdecydowało się na zorganizowanie Jej wystawy retrospektywnej. Jestem przekonany, że warto przypomnieć Tę ciekawą osobowość.
Życzę Państwu dużo zabawy, śmiechu i uśmiechów podczas oglądania wystawy rysunków Anny Gosławskiej-Lipińskiej i jestem przekonany, że sprawi to Państwu wiele niekłamanej satysfakcji. Historyczne przeniesienie w czasie, w specyfikę lat powojennych (a także częściowo tych sprzed II wojny światowej) będzie dla wielo­pokoleniowej publiczności ze wszech miar poznawcze, a w pewnym sensie także i dydaktyczne.  

Marek Wojciech Chmurzyński
Dyrektor Muzeum Karykatury

PS Wszystkim osobom i instytucjom, dzięki którym wystawa „Uwaga! Ha-Ga” mogła dojść do skutku składam wyrazy podziękowania. Dziękuję autorom tekstów w katalogu wystawy z pp. Stefanią Grodzieńską i Beatą Tyszkiewicz na czele. Przede wszystkim zaś dziękuję córce Anny Gosławskiej-Lipińskiej – pani Zuzannie Lipińskiej – autorce scenariusza wystawy i opracowania graficz­nego katalogu. Serdeczne podziękowania składam również p. Annie Niesterowicz, de facto po­my­słodawcy całego przedsięwzięcia oraz autorce jednego z tekstów w katalogu.

Marek Wojciech Chmurzyński

 
Anna Gosławska-Lipińska – Ha-Ga

Urodziła się 22 października 1915 roku w Moskwie, zmarła 14 kwietnia 1975 roku w Warszawie. Uprawiała rysunek satyryczny, ilustrowała książki dla dzieci i książki dla dorosłych o tematyce satyrycznej, projektowała plakaty, pocztówki, okładki płyt i opakowania, była autorką kampanii reklamowych w prasie codziennej, zajmowała się też ceramiką.

W latach 1935-39 studiowała w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. T. Pruszkowskiego. Jako rysowniczka debiutowała już podczas studiów w roku 1936 na łamach tygodnika satyrycznego „Szpilki”. Swoje rysunki sygnowała pseudonimem Ha-Ga, złożonym z pierwszych i ostatnich liter imienia i nazwiska (Hanka Gosławska). Wynikał on z nieśmiałości artystki, która wstydziła się podpisywać prace własnym nazwiskiem.

W 1937 roku poślubiła Eryka Lipińskiego, jednego z założycieli i ówczesnego redaktora naczelnego „Szpilek”. Współpraca ze „Szpilkami” trwała blisko 40 lat. Na łamach tego pisma w stałej, cotygodniowej rubryce zamie­szczała dwa opatrzone podpisem rysunki przedstawiające dwie rozmawiające ze sobą osoby, ubrane według najnowszej mody. Prace te przyniosły artystce ogromną popularność.

Po roku 1945 swoje rysunki publikowała również na łamach innych krajowych i zagranicznych czasopism, m.in.: „Świerszczyk”, „Świat”, „Stolica”, „Express Wieczorny”, „Przekrój”, „Magazyn Rodzinny”, „Światowid”, „L’Humanité Dimanche” (Francja), „Eulenspiegel” (NRD), „Krokodil” (ZSRR). Współpracowała z wieloma wydawnictwami (m.in.: „Czytelnik”, „Iskry”, „Nasza Księgarnia”, „Ruch”, „Wiedza Powszechna”, PIW, „Muza”, Wydawnictwo „Okaes”).
Zilustrowała następujące książki: S. Grodzieńska, Rozmówki, „Czytelnik” 1945; M. Kownacka, Ogródek, [1946]; J. Brzechwa, Grzebień i szczotka, Wydawnictwo „Okaes” [1947?]; J. Tuwim, Zosia Samosia, „Czytelnik” 1947; S. Marszak, Wielkolud, „Czytelnik” 1951; J. Porazińska, Smyku-smyku na patyku, „Nasza Księgarnia” 1954; J. Tuwim, Cuda i dziwy, „Nasza Księgarnia” 1954; K. Żywulska, Tu mówi życzliwy…, PIW 1954; J. Brzechwa, Opo­wiedział dzięcioł sowie, „Nasza Księgarnia” 1956; G. Rodari, Wiersze, „Nasza Księgarnia” 1956; J. Turczyński, Wie sagt man es polnish?, Comment le dire en polonais?, „Wiedza Powszechna” 1959 ; H. Łochocka, Wiosenny list, „Ruch” 1962; W. Pini, O króliczku, który chciał mieć czerwone skrzydełka, „Nasza Księgarnia” 1962;  K. Pokorska, Powiedz sam, „Nasza Księgarnia” 1962; J. Huszcza, Zaczarowany banknot, „Czytelnik” 1963; M. Bielicki, Zapomniana piosenka, „Ruch” 1964; R. Pisarski, Jak się mieszka tu i tam, „Ruch” 1965; J. Kulmowa, Śpiew lasu, „Ruch” 1967; J. Brzechwa, Opowiedział dzięcioł sowie, „Nasza Księgarnia” 1968; H. Łochocka, Wyładu­nek z przeszkodami, „Nasza Księgarnia” 1968; W. Boruński, Nie umiem grać na gitarze, „Iskry” 1969; J. de La Fontaine, Bajki, „Nasza Księgarnia” 1969; A. Słucki, Dzień Malejki, „Nasza Księgarnia” 1969.
Brała udział w wystawach zbiorowych w kraju i za granicą: Współczesna karykatura polska, Klub Młodych Artystów, Warszawa 1949; I Wystawa Karykatury Polskiej, Arsenał, Warszawa 1953; Międzynarodowa Wystawa Karykatury, Wiedeń  (Austria) 1955; „Szpilki” 1935-1955, CBWA, Warszawa 1956; wystawy „Szpilek” na Międzynarodowych Festi­walach Humoru, Bordighera (Włochy) 1957, 1960; „Szpilki” 1935-1960, Kordegarda, Warszawa 1960; Satyra XV-lecia, Zachęta, Warszawa 1961; Bytovaja Satira „Szpilek”, Moskwa (ZSRR) 1962; Międzynarodowa Wystawa Satyry „Świat się śmieje”,  „Szpilki”, Warszawa 1964; Wystawa satyry polskiej, Paryż (Francja) 1965; Międzynarodowy Salon Karykatury, Montreal (Kanada) 1965, 1966, 1969; Satirische Zeichner aus Polen, Hanower (RFN) 1975. Jej prace prezentowano na wystawie Ha-Ga. Mieczysław Piotrowski. Rysunek satyryczny, Galeria TPSP – Pałacyk, Warszawa 1985 oraz na pokazach w Muzeum Karykatury: Rocznice’85, Warszawa 1985; Maja i inne karykaturzystki polskie, Warszawa 1993; „Szpilki” 60 lat, Warszawa  1995; Panorama karykatury polskiej 1945-1998, Warszawa 1998; Żart i humor w plakacie polskim 1950-2000, Warszawa 2000. Nigdy nie miała wystawy indywidualnej.
Odznaczona medalem Polonia Restituta. Uhonorowana II nagrodą na wystawie „Satyra XV-lecia”, Warszawa 1961, III nagrodą na II Międzynarodowym Salonie Karykatury, Montreal 1965 oraz „Złotą Szpilką z wawrzynem” za całokształt twórczości  (1971).   

patroni medialni

TVP Warszawa, Gazeta Wyborcza, Przegląd, Tele-Tydzień, The Warsaw Voice

twórcy wystawy

Scenariusz wystawy: Zuzanna Lipińska, Anna Niesterowicz
Kurator: Grażyna Godziejewska
Projekt plakatu, katalogu i zaproszenia: Zuzanna Lipińska

teksty w katalogu

Stefania Grodzieńska

Haniu, Kochana moja! Czy tak się robi przyjaciołom?

Czy tak się robi córce?

Jan Kochanowski pytał Urszulkę „Cóżeś mi uczyniła…?”
Pamiętasz taką naszą rozmowę, kiedy zaśmiewając się, oglądałyśmy świeżo przez ciebie wykonaną autokarykaturę. Były nią wszystkie te rozkoszne potworki z ogromnymi oczami, grasujące po stronicach „Szpilek” i po prawie wszystkich, wówczas wydawanych tomikach mojej satyry.

Twój nie do podrobienia styl umarł razem z Tobą, bo nikt nie ośmielił się spróbować go kontynuować.

Czasy Zaruby, Daszewskiego, Piotrowskiego, Ha-Gi, Lipińskiego, gdzie one są?

Za przeklinanego, jakże słusznie, peerelu, wymyślając mu od najgorszych, marząc o innych ustrojach, byliśmy tacy szczęśliwi, młodzi, pewni, że to się zmieni, że ocaleni cudem, pozbawieni tego, co nas tak bardzo uwierało już po wymodlonym końcu wojny, będziemy jeszcze szczęśliwsi.

Haniu! Twoje śliczne potworki przeżyły.

Stefania Grodzieńska

Beata Tyszkiewicz

Jak nie wiesz jak postąpić, to postąp przyzwoicie” – mawiał Antoni Słonimski. Jak nie wiesz jak opowiedzieć pewną historie, to opowiedz ją od poczatku. Przyjaźń mo­jej Matki i Ha-Gi datowała sie z czasów gimnazjalnych – przed wojna chodziły do tej samej szkoły. To prawda, że przyjaźnie to związki zawiązane w młodości, a potem w życiu to tylko znajomości. Przyjaźń przetrwała i spłyneła na nas, na dzieci. Stąd moja miłość do córki Eryka i Ha-Gi, Zuzanny i czułe uczucia dla Tomka Lipińskiego, syna Eryka.

Na Dolnym Śląsku, Matka moja prowadziła w Paulinum, tuż pod Jelenią Górą Dom Pracy Twórczej. Przyjeż­dżali tam wspaniali goście. Paulinum było dużym pałacem w ogromnym i pięknym parku. Wśród gości bywali: Maria Dąbrowska, profesor Kazimierz Kumaniecki, profesor Wacław Sierpiński, profesor Mieczysław Brahmer z córką, profesor Stanisław Lorenz i wiele innych sław. Tam właśnie moja Matka poznała Eryków – jak mawiała.

Mam dotąd zdjęcie na tarasie Paulinum małej Zuzanki Lipińskiej z jej Matką i z moją. Zuzanka miała jakieś trzy lata. Potem Matka zdecydowała nagle byśmy powrócili do Warszwy – nie mieliśmy się gdzie podziać. Ja poszłam do internatu ss. Niepokalanek, a mojego młodszego brata Krzysia przyjęli Erykowie na Frascati w Warszawie, w pięknym swoim mieszkaniu.

Eryk stanał murem za moją Matką i kiedy trudno było zdobyć jej jakąkolwiek pracę ze względu na nazwisko,  gwarantował za nią i Mama rozpoczęła pracę w „Szpilkach” – piśmie, które Eryk stworzył i którego był redaktorem naczelnym.

Przyjaźń mojej Matki z Ha-Gą utrwalała się latami, nie było tygodnia, by się nie widywały, by się nawzajem nie wspomagały. Różne losy pokrzyżowały życie rodzinne Eryków, ale Matka moja umiała zawsze być na płaszczyźnie przyjaźni zarówno z Ha-Gą jak i Erykiem. Hania, czyli Ha-Ga służyła jej zawsze kątem i dobrym słowem. Potem zamieszkaliśmy pod Warszawą, w małym pokoiku, w jeszcze mniejszym domku w Laskach. Było bardzo skromnie i Matka moja dojeżdżała do „Szpilek”, a ja do gimnazjum im. Narcyzy Żmichowskiej na Placu Unii Lubelskiej w Warszawie. Cała moja młodość była wspierana przez Ha-Gę. Ośmielała mnie w decyzji zagrania w Filmie w czasach, kiedy jeszcze amatorki nie grały w filmach – i to w tak wyborowym towarzystwie jak: Danuta Szaflarska, Jan Kurnakowicz, Jacek Woszczerowicz. Film reżyserował Antoni Bohdziewicz, także zaprzyjaźniony z Ha-Gą. Była dla mnie jak Matka chrzestna. Dbała bym wyjechała odpocząć do Zakopanego, gdzie miała dom do swej dyspozycji. Zuzanka wiele lat spędziła w Zakopanem. Tam dorastała i tam zyskała prawdziwych przyjaciół na życie.
Może ta moja opowieść jest bardziej o mnie niż o Hani, ale to nasze życie tak się przeplatało.

Niedawno odnalazłam się z Zuzanką, która zamieszkała przed wielu laty w Londynie, tam założyła rodzinę i ma dwie wspaniałe córki. Jak wpadłyśmy na siebie po bardzo wielu latach, to poczułam coś takiego, jedynego w swoim rodzaju… jakbyśmy się nigdy nie rozstały. To ta przyjaźń naszych rodziców nas połączyła. Nie wyobrażam sobie dziś dnia bez wiadomości od Zuzanki. To nam zostało z tych lat. Przyjaźń i oddanie. Prawdziwy SKARB.

Beata Tyszkiewicz

Anna Niesterowicz

Zuzanno,

Pamiętasz jaki tytuł miał mój pierwszy mail do Ciebie? „Ha-Ga moja miłość“. Chciałam sobie dorobić i napisać tekst o Twojej mamie.
Na szczęście moje ambicje dziennikarskie zostały ujarzmione i mogłyśmy razem przygotować tę wystawę, a moja miłość tylko się wzmocniła.
W tym oficjalnym miejscu, w tym katalogu chcę Ci kochana w bardzo osobisty i nieoficjalny sposób podziękować:

Za Twoją mamę.

Za to, że miałam to szczęście godzinami dotykać, oglądać, wybierać, opisywać, rozkładać Jej prace. zachwycać się  kunsztem i precyzją Jej ręki. Wykrzykiwać raz po raz – „Genialne! Jak to jest narysowane!”, „Musimy to mieć na wystawie!”. Za to, że mogłam się pośmiać z małych lingwistycznych perełek Jej podpisów, czytać w nich jak w kronice tego kraju, w Jej osobistej kronice, widzieć i to, co się w Polsce zmieniało i to, co w Polakach niezmienne. Mówiłam Ci – to dziennikarstwo czyste tak, jak Jej kreska.

W odpowiedzi Ty otwierałaś kolejne papierowe teczki z następnymi skarbami – ilustracje dla dzieci, pocztówki, kilka ocalałych szkicy, portret Eryka, Jej zdjęcia.

Mój entuzjazm pomagał Ci uwierzyć, że warto. Ha-Ga zapomniana? – zepchnięta z satyrycznego panteonu? – niedoczekanie! Wracamy pierwszej damie polskiej satyry należne jej miejsce! Nigdy nie miała wystawy? – no to zrobimy taką że hej!

Tak niewiele zostało z tysięcy prac, które wykonała, szkoda, że nie możemy pokazać wszystkiego. Dobrze wiem, że przesadzam, ale mam stosunek bardzo osobisty, to jest właściwie, aż boje się użyć tego słowa, stosunek mistyczny między nami. Trzema.
Trzy artystki, wszystkie rysują, projektują i publikują i wszystkie mają córki.

Matka, Córka i Entuzjastka.

Nigdy Jej nie poznałam, kocham ją i podziwiam. I mam to szczęście, że mogę się przyjaźnić z Tobą Zu.

Twoja Anka

Anna Niesterowicz

Zuzanna Lipińska

Dwa lata temu dostałam maila od nieznanego nadawcy z nagłówkiem „Ha-Ga moja miłość”. Wysłała go młoda, awangardowa artystka Ania Niesterowicz, szukająca jakichkolwiek informacji o rysowniczce, której twórczość pokochała, przeglądając stare numery „Przekroju” i „Szpilek” na strychu u dziadków.

Niestety, informacji nie było nigdzie. Google i Wikipedia informowały, że takiego hasła nie ma i jedynym, źródłem informacji  było Muzeum Karykatury, gdzie wręczono Ani grubą teczkę z pracami mojej matki i wycinki prasowe, które ukazały się po jej śmierci. Ani to nie wystarczało, chciała dowiedzieć się czegoś więcej – stąd pomysł napisania do mnie maila z prośbą o spotkanie.

Popularność rysownika satyrycznego umiera w większości przypadków razem z nim, gdy jego rysunki przestają ukazywać się w prasie. Moja matka, kiedyś niezwykle popularna, została po śmierci całkowicie zapomniana, a ja ze skruchą przyznaję, że niewiele zrobiłam, aby ten stan rzeczy zmienić. Entuzjazm Ani uświadomił mi, że może warto po 33 latach przypomnieć Ha-Gę pokoleniu, któremu była znana, a nowe, młode pokolenie zapoznać z jej twórczością. Dyrektor muzeum Wojciech Chmurzyński, odniósł sie do naszego projektu bardzo przychylnie i w ten sposób, pierwsza indywidualna wystawa Ha-gi doszła do skutku.
Trudno jest mi dzisiaj patrzeć obiektywnie na rysunki mojej mamy, lubię je bardzo, mam do nich stosunek emocjonalny, pamiętam jak powstawały, żyłam z nimi na co dzień. Ze wzruszeniem patrzę, jak wracają do życia po latach zapomnienia.

Mama nazywała swoje postaci „kukiełkami”. Kukiełki miały zawsze duże, okrągłe oczy. Budziły sympatię, były niegroźne, czasami przerażająco głupie. Zawsze ubrane według ostatniej mody. Co tydzień listonosz przynosił najnowszy numer „Elle” prosto z Paryża, zaprenumerowany dla niej przez zaprzyjaźnionego, znanego francuskiego rysownika Jean Effela. Przyjaciółki zapisywały się w kolejce do pożyczania, a mama natychmiast ubierała swoje panie, panów zresztą też, w najnowsze paryskie kreacje, z dodatkami włącznie. Czasami mówiła o nich czule „moje potworki”.
Kukiełki-potworki, mimo uproszczonej syntetycznej kreski, rysowane były realistycznie. Pamietam, jak do pozowania zapędzane były przyjaciółki, zwane „kumami”, które przy okazji nieświadomie stanowiły inspirację do dialogów. Ja się zawsze starałam wykręcić, czego bardzo dziś żałuję, bo nie mam żadnej karykatury rysowanej przez mamę. Niedawno brat Beaty Tyszkiewicz – Krzysztof – rozpoznał siebie w ilustracji do wiersza Tuwima Słowa i Słufka. W wierszu Spóźniony słowik, gdzie pani Słowikowa czeka na męża„w gniazdku na akacji” zamiast akacji pozował mamie dąb, na co natychmiast zwracały uwagę wszystkie dzieci, a Tuwima to bardzo śmieszyło.

Potworki sa dzisiaj niemodnie ubrane, nie maja telefonów komórkowych, nie znają internetu, żyją w innym ustroju politycznym i może są trochę zagubione w obecnej rzeczywistości, ale mam nadzieję, że nie ma to znaczenia i uda im się odnaleźć kontakt z dzisiejszą publicznością.

Zuzanna Lipińska


Wernisaż

We dwoje – animacja Krystyny Golędzinowskiej