Żartownik Lengrena
Zbigniew Lengren (1919 – 2003)
wystawa z cyklu „Mistrzowie karykatury polskiej”
maj – sierpień 2015
Żart – w niezliczonej liczbie słowników i encyklopedii znajdziemy równie liczne definicje tego pojęcia. Cóż, kiedy większość z nich nie wymienia wśród mistrzów żartu Zbigniewa Lengrena. Przeoczenie? Redakcyjny błąd? Lengren na pewno znalazłby odpowiedź na to pytanie, która najprawdopodobniej przyjęłaby formę rysunku z żartobliwym komentarzem, limeryku lub fraszki. Sam Artysta zwykł bowiem określać się mianem „wszechstronnego humorysty”. Jak na mistrza humorystyki przystało, przybierał pozę nadzwyczaj poważnego, a czasem nawet ponurego człowieka. Być może pozwalała mu ona lepiej zrozumieć sprzeczności, które niosła za sobą otaczająca go rzeczywistość. To z życia czerpał inspiracje. Dzięki wnikliwej obserwacji świata i ludzkich zachowań, mógł stworzyć rysunki, które nie tylko śmieszą, lecz także uświadamiają nam naszą niedoskonałość.
Żartów rysunkowych więcej niż 100, a z pewnością więcej niż kilka tysięcy, wyszło spod ręki Zbigniewa Lengrena. Często powtarzał, że są to starannie wyreżyserowane scenki humorystyczne. Trudno się z tym nie zgodzić. Do dziś zaskakują dowcipem i błyskotliwą pointą, urzekają nas swoją treścią i formą, bogatym ładunkiem humoru, wrażliwością i ostrością spojrzenia jednocześnie. Lengren chciał zostać pisarzem lub – ostatecznie – dziennikarzem. Często wspominał, iż nie stało się tak z dwóch powodów. Pierwszym z nich był brak maszyny do pisania. Drugim – Karol Fester ps. „Charlie”. Ten ostatni – znakomity rysownik i karykaturzysta – w 1944 roku namówił Lengrena do wysłania rysunków do kilku nowo powstałych lub reaktywujących po wojnie swoją działalność redakcji czasopism. Jego prace spodobały się i tak został rysownikiem satyrycznym, a oprócz tego również ilustratorem, autorem projektów plakatów i reklam, a także scenografem. Literatura jednak nadal była obecna w jego twórczości: pisał scenariusze dla teatru i programów telewizyjnych, teksty skeczów kabaretowych, opowiadania, limeryki i fraszki. Popularność i rozpoznawalność przyniosły mu rysunki publikowane na łamach tygodnika „Świat” oraz wydany w 1956 roku album 100 żartów rysunkowych z niezapomnianym wstępem pióra Kazimierza Rudzkiego. Był jednak – czasem ku swojemu utrapieniu – przede wszystkim twórcą cyklu historyjek obrazkowych z przygodami Profesora Filutka, ukazujących się od 1948 roku przez kilkadziesiąt lat na łamach tygodnika „Przekrój”.
Żartownik – to nazwa stworzona przez Zbigniewa Lengrena, która łączy w sobie znaczeniowo słowa „żart”, „żartować”, „szkicownik”, „poradnik” i „pamiętnik” (choć jego twórca wolałby chyba użyć zwrotu „namiętnik”). Określenie to pojawiło się jako tytuł pierwszego (i chyba jedynego) numeru rysunkowego periodyku o znamiennym podtytule „Czasopismo przy-szpilażowe”. Sam Lengren powołał je do życia i objął funkcje redaktora naczelnego oraz szefa jednoosobowych zespołów literackiego i graficznego. Mistrz mógł sobie na to pozwolić (podobno lubił, gdy go tak nazywano). Unikał określania „artysta”, które brzmiało dla niego zbyt podejrzanie. Wolał być „rzemieślnikiem” żartu, rysunku humorystycznego i ilustracji. Rysował dla innych, a nie dla siebie. To znaczy, że – jak mawiał – był „trochę usługowy”. Po mistrzowsku zajmował się mechaniką spraw międzyludzkich, stwarzał i reżyserował żarty, składał rysunkowy serwis prasowy, okraszał humorem refleksje nad rzeczywistością. Skąd czerpał pomysły do swojego „Żartownika”? Często odpowiadał, cytując słowa Eryka Lipińskiego: „Pomysły czerpię z głowy, czyli z niczego”, by chwilę potem dodać: „Po prostu jestem pomysłowy”. Taki był Zbigniew Lengren.
„Żartownik Lengrena” to tytuł wystawy, którą w cyklu „Mistrzowie karykatury polskiej” prezentuje Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego w Warszawie. Stanowi ona próbę przekrojowego ukazania kilku wątków twórczości tego wybitnego polskiego karykaturzysty, koncentrując się szczególnie na ich humorystycznym aspekcie. Zostały na niej zaprezentowane przede wszystkim żarty rysunkowe, humor prasowy, satyryczno-humorystyczne „fotorysunki”, ilustracje książkowe, projekty scenograficzne i plakaty. Kolejno wymienione elementy wystawy stworzyły jej narrację, prowadząc widza przez świat zaskakujących i pełnych humoru skojarzeń. Osobny jej fragment poświęcony został kojarzonej z twórczością Zbigniewa Lengrena postaci Profesora Filutka. Pojawiły się tu nigdzie dotąd nieprezentowane w oryginałach historyjki o jego zabawnych przygodach. Wystawa przybliża również interesujące materiały o charakterze dokumentalnym, w tym fotografie i filmy z archiwum rodzinnego Artysty. Mam nadzieję, że ten wyjątkowy świat żartu rysunkowego i humorystycznych ilustracji już niedługo znów ożyje także w dawnej pracowni i mieszkaniu Mistrza przy ulicy Brzozowej w Warszawie. Jeden z jego elementów – „Żartownik Lengrena” jest już gotowy.
Elżbieta Laskowska
Dyrektor Muzeum Karykatury
Prace z kolekcji: Rodziny Artysty oraz ze zbiorów Muzeum Karykatury w Warszawie im. Eryka Lipińskiego Muzeum Plakatu w Wilanowie - Oddział Muzeum Narodowego w Warszawie
Materiały archiwalne i filmowe: Archiwum Rodziny Artysty Studio Filmów Rysunkowych Sp. z.o.o. w Bielsku Białej Fundacja Festiwalu Satyry Europejskiej „Koziołki" w Poznaniu Animoon Sp. z.o.o. w Warszawie
Zbigniew Lengren
1919 Tuła (Rosja) – 2003 Warszawa
Rysownik, ilustrator, autor tekstów satyrycznych, związany z kabaretem i Telewizją Polską, twórca literatury dziecięcej. W 1938 rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, które krótko kontynuował po wojnie na otwartym w Lublinie Wydziale Architektury tej uczelni. W Lublinie przebywał w latach 1944–1945. Pełnił wówczas funkcję sekretarza Zarządu ZPAP, uczestnicząc w pierwszej zorganizowanej przez Związek wystawie. W 1944 zadebiutował jako rysownik, podejmując współpracę z satyrycznym „Stańczykiem” i „Żołnierzem Polskim”. W latach 1945–1950 studiował malarstwo u prof. Tymona Niesiołowskiego na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Dyplom uzyskał w 1951. W czasie studiów uczył rysunku i historii kostiumu w toruńskim Technikum Odzieżowym. W okresie studenckim rozpoczął działalność kabaretową oraz współpracę z tygodnikami „Przekrój” i „Szpilki”. Jednocześnie w rozgłośni radiowej Toruń-Bydgoszcz współtworzył audycję „Przy sobocie po robocie” i prowadził coniedzielny, autorski program „Pieśń dżungli”. W 1952 zaangażowany przez Jerzego Jurandota w jego Teatrze Satyryków w Warszawie. Rysował dla czasopism: „Film” (cykl „Z przygód operatora Kręciołka” 1950), „Ilustrowany Kurier Polski”, „Kaktus” (1959), „Mucha” (1949), „Playboy”, „Przekrój” (cykl „Profesor Filutek” w latach 1948–2003), „Rózgi” (1946), „Szpilki”, „Świat” (1952–1968), „Trybuna Robotnicza” (coniedzielny felieton rysunkowy). W większości wymienionych czasopism publikował humorystyczne rysunki o tematyce obyczajowej. Popularność przyniosła artyście pierwsza duża publikacja 100 żartów rysunkowych (1956) ze wstępem Kazimierza Rudzkiego. Zasłynął jako twórca postaci Profesora Filutka z „Przekroju”. Twórczość rysunkowa Lengrena popularyzowana była za granicą. Wiele książek z jego rysunkami wydano w Niemczech, w tym monumentalną Das dicke Buch Lengren (1974), zawierającą nie tylko rysunki ale też przedruki żartobliwych artykułów prasowych Lengrena o charakterze poradnikowym. Niektóre książki autorskie wydawane były m.in. w niemieckiej i rosyjskiej wersji językowej. Przygody Profesora Filutka wydano też w Chinach. Ważną część spuścizny stanowi twórczość dla dzieci – zarówno książki autorskie z własnymi ilustracjami jak i ilustracje do książek innych autorów. Tworzył również karykatury portretowe (głównie artystów, aktorów, literatów), oraz „portrety liryczne” czy „głowy z wyobraźni” – jak je określał. Zajmował się również fotografią. Tworzył i wystawiał żarty fotograficzne, które nazywał „fotorysunkami”. Autor drobnych form literackich: wierszy, fraszek, aforyzmów oraz parodii literackich. W latach 1952–1958 współpracował z warszawskimi teatrami jako autor tekstów, aktor, konferansjer i scenograf: Teatr Satyryków, Teatr Estrada, Teatr Satyry „Buffo” (tu również rysując na żywo w takt muzyki, co nazywał „meloplastyką”), Teatr na Żoliborzu (późniejszy Teatr Komedia). Sporadycznie projektował plakaty teatralne, filmowe, propagandowe i komercyjne. Od końca lat 50. współpracował z TVP, prowadząc programy: kabaret „Tele-Mele”, „Czarny humor po polsku”, „Żartoteka”. Pisał teksty do telewizyjnego „Wielokropka”. Redaktor Działu Rozrywki TVP oraz autor programów na dobranoc dla dzieci (adaptacja tekstów, scenografie, prowadzenie). Współautor filmów animowanych zrealizowanych przez Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej: Tajemnica starego zamku 1956 (reż. W. Giersz), A krawcy niech będą krawcami 1961 (reż. Z. Czernelecki); filmy z Filutkiem: trzy w reż. W. Nehrebeckiego: Profesor Filutek w parku (z Wytwórnią Filmów Fabularnych w Łodzi, 1955), Dziwny sen profesora Filutka (1956) i Zryw na spływ (1956) oraz w reż. W. Wajsera – Pojedynek profesora Filutka (1956) i w reż. Z. Czerneleckiego – Milleniowa przygoda (1962). Autor scenariuszy i scenografii do filmów: Murzynek (1960; reż. J. Kędzierzawska); O małej Kasi i dużym wilku (1963; reż. W. Nehrebecki). Aktor w filmie dokumentalnym propagującym sport: 55 czyli o potrzebie ruchu (1978; reż. S. Kokesz).
Nagrody i wyróżnienia: 1964 Montreal, Międzynarodowy Salon Karykatury – IV nagroda; 1988 – Złota Szpilka z Wawrzynem; Eryk 2001 – wyróżnienie SPAK; Ławeczka 2003 – wyróżnienie SPAK. Odznaczenia: 1955 – Złoty Krzyż Zasługi; 1977 – Order Uśmiechu.
opracowanie: Karolina Prymlewicz
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Małgorzata Omilanowska
Prezydent m.st. Warszawy
Hanna Gronkiewicz-Waltz
TVP Warszawa, Uroda, Ambasador, RDC, Wirtualna Polska, Gdzie? Co?, Informator Kulturalny, Stosunki Międzynarodowe, MMWarszawa.pl, Poka Poka, Stolica, kulturaonline.pl, The Warsaw Voice, dlastudenta.pl, www.warszawa.pl, Wybierz Kulturę, Rynek i Sztuka, Purpose, Esquire
kuratorzy: Elżbieta Laskowska, Karolina Prymlewicz, Piotr Kułak
Projekt plakatu i katalogu: Paweł Osial
teksty w katalogu
Im dalej od dzieciństwa tym łatwiej wyidealizować swoją rodzinę, tym szybciej nieruchome postacie ze zdjęć, można wstawić w złote ramki, zasłuchać się w, powtarzane setki razy, zabawne, rodzinne anegdoty. Resztę wystarczy wytrzeć gumką niepamięci, tym bardziej, że z wiekiem, kiedy nabiera się doświadczenia, a co za tym idzie – rozumu, nic już nie wydaje się czarno-białe.
Nie wiem, czy moje dzieciństwo było wygodne? Może mogło być lepiej, a w każdym razie mniej nerwowo…
Jedno jest pewne, jestem dumna z całej mojej rodziny i to nie tylko z ojca Lengrena „od Filutków” ale ze wszystkich. Przede wszystkim z Matki, która była najbardziej artystyczna i utalentowana – grała na wielu instrumentach, rzeźbiła, opowiadała własne bajki. Z Brata, który miał wielki talent aktorski i muzyczny. Ze ślicznych ciotek, uczciwych, dobrze wychowanych wujków, niezłomnych dziadków i równie nieugiętych babek. Ich geny, czyli jak mówił mój ojciec Len-geny złożyły się na to, co jest silniejsze od wszystkich przeciwności i co tworzy inteligenta-Europejczyka. Można to nazywać kulturą osobistą, wychowaniem, tradycją, wykształceniem – wszystko to prawda, ale najważniejsza jest suma ich życia. Tych wszystkich osób, które tworzą naturalne środowisko dla talentów, dając przykład jak należy żyć w trudnych i łatwych czasach. Wtedy nawet będąc satyrykiem, zawodowym prześmiewcą i błazenkiem, nigdy przenigdy nie zapomina się o honorze, nie rani się uczuć innych, nie rozpycha łokciami przy stole.
Zbigniew Lengren nawet nie podchodził do stołu jeśli był tłok. Był demokratyczny do przesady, ale w środku przechowywał „pańskość”. Sam ją przed sobą ukrywał.
Przesadnie grzeczny wobec listonosza, nie wahał się zbesztać publicznie wysoko postawionego partyjniaka.
Nie zapisał się do partii, chociaż z jego pokolenia zapisali się prawie wszyscy – za to wierzył z całego serca w odbudowę kraju bez podziałów społecznych.
Jako syn cudzoziemca nie znosił ksenofobii i rasizmu. Jako sportowiec i oficer nie kłamał. Wychowany w duchu wiedeńskiej swobody obyczajów, nie szanował podwójnej mieszczańskiej moralności, gwizdał na ordery i zaszczyty, z taką samą nonszalancją podchodził do pieniędzy. Nigdy nie miał samochodu, telefonu, darmowych talonów na peerelowskie luksusy. Nie zabiegał o koneksje i poparcia, ponieważ nie zależało mu na stanowiskach. Chciał być wolny i był. Po części za tę wolność my płaciliśmy, czyli najbliższa rodzina, ale teraz nie wydaje mi się to złe – wprost przeciwnie. To, że mój ojciec nie płaszczył się i nie podlizywał, co więcej nawet nie plotkował, bo tak naprawdę życie innych osób nie było dla niego interesujące (o ile nie było ujęte w ramy śmiesznej anegdoty!) jest teraz dla mnie powodem zadowolenia i podziwu. Proszę! Jaki miał charakterek, żaden wąż go nie skusił. Nawet dla dobra żony i dzieci nie zrezygnował ze swojej niezależności.
Chociaż dla wszystkich był człowiekiem z papieru i piórka, pod spodem był ze stali, lekkiej i giętkiej, ale pancernej.
A może właśnie wolności trzeba się uczyć, żeby się nie dać oszukać i zmanipulować. Mieć wolność we krwi, żeby odważnie stawać w jej obronie, żeby przekazać ją następnym pokoleniom? Może to właśnie jest główne zadanie satyryków. Jeśli tak, Zbigniew Lengren jest mistrzem, wystarczy zobaczyć jego rysunki – one zawsze mówią prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. I pewnie dlatego są ciągle, naprawdę bardzo śmieszne.
Katarzyna Lengren
Emisariusz innej rzeczywistości
Zbigniew Lengren, ojciec Tomka – mojego przyjaciela i rówieśnika, stworzył postać Profesora Filutka w 1948 roku, trzy lata po urodzinach syna. Młodszy od nas Profesor miał siwą brodę, chodził w meloniku i fraczku, a my – w rajtkach i wełnianych nausznikach.
Przybywał do nas co tydzień, przez jakąś szczelinę w betonie socrealizmu, jak emisariusz innej rzeczywistości. Tak z pewnością odbierali go nasi rodzice – dla nas był śmiesznym choć nieco dziwacznym staruszkiem. Jeszcze wtedy można było zobaczyć wokół takie postacie z innej epoki, zagubione w nowym brutalniejszym świecie, który nam wydawał się całkiem normalny, bo innego nie znaliśmy.
Tą inną rzeczywistością, z której pojawiał się Filutek był „Przekrój”, jedyna wtedy możliwość kontaktu ze światem z drugiej strony żelaznej kurtyny, nie kontrolowanym przez ojca wszystkich miłujących pokój narodów. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że jedno pismo, którego nieliczne strony trzeba było przed lekturą rozcinać grzebieniem, mogło mieć tak silny wpływ na, jeszcze wtedy liczne, rzesze „inteligencji pracującej”.
Redagowane w Krakowie, co było nie bez znaczenia, przez ekscentrycznego kosmitę Mariana Eilego, było naturalnym środowiskiem dla równie ekscentrycznej postaci findesieclowego staruszka, którego misją było przypominanie o innym, coraz szybciej zanikającym świecie dobrych manier i stylu. Mówiło się, że to Eile był pierwowzorem Filutka.
Filutek, w odróżnieniu od swojej przeciwwagi na łamach „Przekroju”, słusznie groteskowego reakcjonisty Augusta Bęc-Walskiego (rysowanego przez Karola Ferstera), nigdy nie występował przeciw. Powstrzymywał się od wypowiedzi. Po prostu był. Bez słów przypominał, że – poza przodownictwem pracy w wytopie stali – są jeszcze inne przyjemności w życiu.
To nie przypadek, że w 1954 roku to właśnie Lengrenowi zlecono zaprojektowanie plakatu do francuskiego filmu „Wakacje pana Hulot”. Bohaterem filmu jest belgijski odpowiednik Profesora Filutka – samotny starszy pan z minionej epoki usiłujący się odnaleźć we współczesności. Nawet rekwizyty są podobne: kapelusz i parasolka. I ta sama lekkość bytu − finezja egzystencji. To są wartości ponadczasowe – bo kto dziś pamięta Bęc-Walskiego? A Filutek jest coraz młodszy. Pocieszam się, że rosnące zainteresowanie młodszych pokoleń Filutkiem może być reakcją na wulgarność naszych czasów, bezmiar której nawet dla takiego weterana musi być porażający.
Jest jeszcze coś, za co jestem wdzięczny Zbigniewowi Lengrenowi. Za sygnał jaki wysłał w Polskę na początku lat 60. Filutek przygarnął wtedy bezdomnego kundelka.
Andrzej Dudziński
Na początek banalne stwierdzenie. Mówisz Zbigniew Lengren – myślisz Profesor Filutek – postać, którą Lengren stworzył w roku 1948. Filutek, jak wiadomo, był niezwykle sympatyczny, a równocześnie jak to uczony, kompletnie rozkojarzony. Wspominam o tym nie tylko dlatego, że przez długie lata Profesor bawił wszystkich na łamach „Przekroju”, ale także z powodów można rzec osobistych. Po pierwsze, sam jestem tak samo przeraźliwie rozkojarzony jak wyżej wspomniany naukowiec. Omyłkowo wychodzę z restauracji w cudzym płaszczu, gubię się nawet w centrum mojego Krakowa, mylę twarze, nazwiska i zapominam o ważnych sprawach. Po drugie, i ważniejsze, zawsze chciałem stworzyć jakąś rozpoznawalną rysunkową postać taką jak Profesor Filutek, kot Garfield i pies Snoopy czy Charlie Brown. Niestety, mimo wielu prób, nic z tego nie wyszło. Pisząc te słowa z pewnym zażenowaniem zauważam, że wspominając Zbyszka zaczynam pisać o sobie. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że znając jego twórczość od dzieciństwa, osobiście znałem go jedynie ze sporadycznych spotkań przy okazji wernisaży, premier czy innych – jak to się teraz mówi – eventów. Bliżej go poznałem i serdecznie pogadaliśmy dopiero w 2000 roku, gdy jego syn Tomek robił o nim film dokumentalny i miałem przyjemność wziąć udział w tym przedsięwzięciu (cholera, znowu zaczynam o sobie). Nagrywaliśmy naszą rozmowę w mojej krakowskiej Galerii i żałowałem, że wcześniej nie było okazji żeby się bardziej zakolegować, bo Zbyszek okazał się niezwykle uroczym, błyskotliwym i dowcipnym dżentelmenem w starym dobrym stylu. Minęły raptem trzy lata i Lengren odszedł na zawsze, a razem z nim Profesor Filutek i jego piesek bliżej nieokreślonej rasy. Cóż, czas płynie, odchodzą kolejne pokolenia rysowników. Zbyszek Lengren nie żyje, Eryk Lipiński nie żyje, Szymon Kobyliński nie żyje… i ja też prawdę mówiąc nie czuję się najlepiej.
Andrzej Mleczko
Państwo wybaczą, ale foka zachorowała..., (1954)
„Wakacje pana Hulot”, plakat filmowy (1954)
Księga humorowa, 1977
Autoportret, przed 1980
– Znowu przyprowadziły jakiegoś kolegę, 1964
Pierwszy „Filutek" jaki ukazał się w „Przekroju" w 1948 r.
bez tytułu, 1949
– Zobaczmy najpierw w katalogu co ten obraz przedstawia...
Księga humorowa, 1977
bez podpisu, II połowa XX w.
bez podpisu, ca 1977
bez podpisu, II poł. XX w.
Email do nieba - film
O Zbigniewie Lengrenie mówią: Katarzyna Lengren, Andrzej Dudziński, Andrzej Mleczko, Michał Zaleski, Zenon Żyburtowicz